Życie z łuszczycą bywa różne. Wszystko zależy od stopnia zaawansowania choroby oraz akceptacji. Nie da się tego przełożyć wprost proporcjonalnie do ilości występujących plamek.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy nie akceptowałam choroby i miałam na ciele kilka plamek uważałam, że nie mogę zakładać ubrań odkrywających moje inne ciało.
Mistrz kamuflażu to było moje drugie imię.
Nie jedz tego! Unikaj tamtego! Nie stresuj się tym! Zacznij robić to!
Ciągłe zakazy, nakazy to był często dodatek do mojej codzienności.
Oczywiście, życie z łuszczycą wymagało ode mnie wprowadzenia kilku zmian, i dyscypliny, ale najważniejsza zmiana zaszła w mojej głowie. Ciągłe dążenie do pozbycia się łuszczycy wpędzało mnie w poczucie bezradności i zagubienia. 
Kiedy zaakceptowałam chorobę zaczęłam bardziej ją rozumieć i świadomie podchodzić do swoich wyborów.
Choroba mnie już nie ogranicza. Korzystam z basenu, zakładam bikini na plażę i krótką sukienkę w upalny dzień. 
Oczywiście miewam gorsze dni, kiedy chcę się ukryć ale wiem, że to mija i po burzy zawsze wychodzi słońce.
menu-circlecross-circle